Dobrze pamiętam swój pobyt w szkole w Kętrzynie. Mimo tego, że jestem już niemłodym człowiekiem (w końcu dobijam przecież pięćdziesiątki), całkiem wyraźnie pamiętam wiele wydarzeń z tamtych lat, które mnie ukształtowały i dały dużo radości.
Pamiętam doskonale mojego przyjaciela z lat szkolnych, Grzesia. Szkoła nigdy nie była jego ulubionym miejscem, dlatego zawsze namawiał mnie na wagary i robienie psikusów kolegom i koleżankom, czasem nawet nauczycielom. Czas z nim spędzony był zawsze bardzo wesoły i zabawny, chociaż nierzadko wpadałem przez niego w tarapaty. Pewnego razu postanowiliśmy zrobić kawał pani nauczycielce z rosyjskiego, wsadzając jej do szuflady biurka wielkiego pająka. Na początku lekcji siedzieliśmy niecierpliwie i czekaliśmy, co się stanie. Niestety nauczycielka nie miała zamiaru otwierać szuflady, zniecierpliwiony Grześ krzyknął więc, że może powinna do niej zajrzeć. W ten sposób nauczycielka rzeczywiście, bardzo się wystraszyła, ale nie mogliśmy już się wykręcić z tego żartu.