Rate this post

Rynek gier komputerowych to niesamowicie dochodowy biznes. Co więcej, tytuły robione przez polskie studia zyskują coraz większą renomę na całym świecie, a oczekiwanie na premierę najnowszej części Wiedźmina spędza graczom sen z powiek. Ale rodzime produkcje podbijające świat są poniekąd ,,nowością”, a dawniej gra trafiająca na teren między Wisłą a Odrą napotykała na poważny problem – było bardzo mało spolszczeń i pełnych polskich wersji językowych.
W naszej ojczyźnie za standard przyjęło się dubinngowanie wszystkiego – co szczególnie widoczne jest w biznesie filmowym. Przykładowo w Niemczech czy Szwecji nie natrafimy na dubbing filmów, a ma to swoje wielkie atuty, które doskonale rozumieją pierwsi gracze z lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku..

Pamiętam jak dziś, kiedy przy ulubionej wirtualnej pozycji ślęczało się ze słownikiem języka angielskiego i wyłapywało się poszczególne słówka, by pojąć sens fabuły. Podobnie jeśli chodzi o filmy, tak samo i gry były płaszczyzną szlifowania języka obcego. Jednak w momencie, gdy rodzimi dystrybutorzy przekonali się, jak intratnym interesem jest świat gier wideo, wyciągnęli ręce do osób, które nie chciały utrudniać sobie życia i mieć pełną kontrolę nad wszystkim w swej ojczystej mowie, bez zbędnych komplikacji.

Jak wiadomo, pierwsze osobiste komputery kosztowały niemalże tyle, co samochód, a kupno nowej gry mogło poważnie nadszarpnąć domowy budżet. Wówczas, w dobie niezbyt zaawansowanego internetu w Polsce, swoje ,,pięć minut”, lub nawet trochę więcej, święcili ,,bazarowi handlarze grami”. Nielegalne kopie wszystkich tytułów były rozprowadzane na targach, podobnie jak filmy i muzyka i dla szerokiego gremium odbiorców było jedynym wyjściem, by jakiekolwiek gry zdobyć.

Dochodziło wówczas do sytuacji, które ma stanowić clue tego artykułu – mało osób może zdawać sobie sprawę, ale handlarze grami, których zdecydowana większość pochodziła zza naszej wschodniej granicy… na własną rękę tworzyli polski dubbing, by zwiększyć zainteresowanie swoimi towarami! Jest to sytuacja bez precedensu i warta przypomnienia.

Wielu graczy ze starszego pokolenia zapewne pamięta te unikalne tłumaczenia gier. Same w sobie pięknie obrazują jeszcze raczkujący biznes gier w naszym kraju. Lecz należy z tego miejsca przyznać, że taki orientalny smaczek nie zostanie zapamiętany, a nawet przyprawi sporo uśmiechów dla każdego, kto się z nim zaznajomi bądź odkurzy pamięć.

Max Payne doczekał się po kilku miesiącach od premiery polskiej wersji językowej – głos pod tytułowego bohatera podkładał doskonale znany aktor Radosław Pazura. W momencie szybkiego rozrostu rynku wirtualnej rozrywki nikogo nie dziwiła obecność gwiazd showbiznesu w grach komputerowych.

Każda megaprodukcja dla wydawcy jest istną kopalnią złota, a w Polsce gry znikają z półek sklepowych w ekstremalnym tempie. Czasem jednak zdarzają się jeszcze przypadki zupełnie nieudanego dubbingu, który był później powodem do wstydu dla jego twórców. Dla wielu za taki przykład może posłużyć Heroes V, który był mało przekonujący dla fanów serii. Zresztą, oceńcie sami:

Aczkolwiek summa summarum polskie edycje gier trzymają dobry poziom i nie musimy się za nie wstydzić. Nie ma wprawdzie ,,Sherka wśród gier” i ciężko nominować którykolwiek tytuł na to zasłużone miejsce, lecz takich ,,bubli” jak ten z Killzone’a nie uświadczymy zbyt wiele, z czego wszyscy polscy gracze powinni się cieszyć!