Każdy z nas, z pokolenia wychowanego na coraz to bardziej wymagających grach wideo miał taki tytuł, który stanowił jątrzącą się ranę w sercu. Oto lista 8 misji, których nie chcielibyście polecić nawet największemu wrogowi.
Gry zapewniają rozrywkę, mają nas bawić i umilać wolne chwilę. Ten błahy slogan jest o tyle prawdziwy, co niekiedy… nieaktualny. Nawet ulubiona seria gier potrafiła przysporzyć gracza o palpitacje serca, nie zawierając w sobie choćby najmniejszego elementu horroru. Niektóre poziomy/misje w grach, miały tak zawyżony poziom trudności, że pokonanie ich bez użycia mało wybrednych słów graniczyło z cudem. Oto zestawienie właśnie takich produkcji:
Desperados: Wanted Dead or Alive – Misja 9: Like a Thief in the Night
Taktyczna strategia czasu rzeczywistego ze stajni Spellbound Entertainment zdobyła spore uznanie tuż po tym, jak pojawiła się na rynku w 2001 roku. Ciekawy pomysł osadzony w realiach Dzikiego Zachodu, ubrany w znośną fabułę przetestował znacząco cierpliwość graczy podczas misji numer 9.
Zespół dowodzony przez rewolwerowca Johna Coopera stanął przed wyzwaniem uratowania jeńca, jednak wprawny strzelec Cooper jak i jego kompanii nie mogą podczas próby odbicia oddać żadnego strzału. Akcja musi zostać przeprowadzona po cichu, niczym wyprowadzanie pieniędzy z budżetu przez cwanych polityków.
Etap dawał dosłownie „popalić” i żeby skutecznie go przebyć i pozostać niewykrytym, potrzebne było wiele podejść i błędów. Jeden zły krok i misja kończyła się fiaskiem i poszarganymi nerwami, tak więc bez wątpienia genialna gra miała również zadrę, oznaczoną cyfrą numer 9. Lecz w momencie, gdy sprostało się temu wyzwaniu, uczucie ulgi przewyższało nawet to, spotykane spożyciu cudownego chmielowego trunku po ciężkim, piątkowym dniu w pracy.
Operation Flashpoint: Resistance – Misja 18: Walka o Ogień
Klasyka gatunku. Gra, która wystawiała gracza co chwilę na iście bojową próbę. Operation Flashpoint: Cold War Crisis pochłonął wiele godzin mojego życia, zaś pierwszy oficjalny dodatek do gry, Resistance, utrzymał wysoki poziom swojego protoplasty.
Najtrudniejsza, w tej i tak bardzo wymagającej grze, okazała się ostatnia misja rozszerzenia – Walka o Ogień. Jesteśmy w niej zdani przez większość czasu wyłącznie sami na siebie, a zadanie które nam powierzono urasta do rangi ,,wykonać je może tylko John Rambo albo człowiek od misji niemożliwych, Tom Cruise”. Może i rozkaz brzmi banalnie – „przedostań się na lotnisko i zniszcz wszystkie samoloty”, jednak praktyka okazuje się o wiele brutalniejsza od teorii.
Przed przystąpieniem do tej misji jedno było pewne – trup będzie ścielił się gęsto, aczkolwiek co najgorsze, często potwierdzeniem tego frazesu będzie postać sterowana przez gracza.
Mafia – Misja 5: Czysta gra
Nie mogło zabraknąć flagowego przykładu z kultowej Mafii, który rozsierdził całe rzesze fanów do czerwoności. Chociaż o piątym epizodzie w pierwszej odsłonie gry można usłyszeć opinie twierdzące, że skala trudności jest przez wiele osób przejaskrawiana, nie mniej jednak sam osobiście odczułem, że niektóre zwycięstwa rodzą się w wielkich bólach.
Wyścig, ten przeklęty wyścig. Znałem każdy zakamarek trasy, odkryłem niezbędny do zwycięstwa ,,korytarz”, który przesuwał mój bolid na czoło stawki tuż po starcie, aczkolwiek… nawet najmniejsze uchybienie było niewybaczalne, zaś czułe sterowanie stawało się groźniejszym przeciwnikiem niż przeciwnicy znajdujący się na torze.
Chociaż sam tor wyścigowy nie był długi i etap ten wymagał od nas przejechania „zaledwie” 5 okrążeń (i zajęcia oczywiście najwyższego stopnia podium), gdyby zsumować wszystkie przejechane przeze mnie kilometry, trzeba byłoby bez wahania wymienić rozrząd.
GTA: Vice City – Misja 11: Demolition Man
Tej gry nikomu nie trzeba przedstawiać. Jest Mercedesem wirtualnej rozrywki.
Niewdzięczny mały helikopter i precyzja sapera spędzała sen z powiek. W końcu jak przystało na tytułowego „Człowieka Demolkę” przy akompaniamencie ładunków wybuchowych musieliśmy wysadzić pewien pokaźny budynek.
Gracz jako „Człowiek Demolka” miał dokonać tego wspomnianym i trudnym do okiełzania helikopterkiem, wrażliwym na najdrobniejsze uderzenie i jeszcze bardziej wrażliwymi ładunkami wybuchowymi podczepionymi pod niego. Horrendalnie ciężkie zadanie, które utrudnia limit czasowy, pracownicy budowy i uzbrojeni policjanci. Nim udało się wysadzić w powietrze cel, wielu graczy nie potrafiło utrzymać nerwów na wodzy i najpierw, przed wieżowcem, to oni najpierw wybuchali gniewem.
Medal of Honor: Allied Assault – Misja 5: Day of the Tiger
Kultowy MoH zachwycił swoim rozmachem nawet samego Stevena Spielberga. Lądowanie na plaży Omaha, które wcześniej doskonale uwiecznił ten znakomity reżyser w równie kultowym „Szeregowcu Ryanie”, sprawiło, że każdy kto pierwszy raz obcował w tamtych czasach z tym tytułem musiał zbierać swoją szczękę z podłogi.
Ale to piąty etap, znany jako „Aleja Snajperów”, gdzie jak łatwo się domyśleć, musimy unikać strzelców wyborowych poukrywanych za wszystkim, za czym tylko można, był tym, który napsuł najwięcej krwi fanom tej gry. A snajperzy byli wszędzie: za gruzowiskiem, za krzakami, w oknach budynków, a czasem nawet mogłoby się wydawać, że ukrywają się gdzieś w pokoju gracza.
Skrytobójcy są jednocześnie skuteczni i nieznośni. Naprawdę trzeba się napocić niczym maratończyk, by uniknąć kuli przeznaczonej dla kierowanej przez nas postaci. Zresztą, kto z nas lubi camperów?
Commandos: Behind Enemy Lines – Misja 15: The end of the Butcher
Pyro Studios zaserwowało fantastyczną produkcję, która usatysfakcjonowała nawet najbardziej wybrednych graczy, a nawet w szczególności ich. Ze świecą obecnie szukać tak wymagających tytułów jak nieśmiertelni Commandosi.
Misja 15 stanowiła istne apogeum trudności. Przez wszystkie epizody każdy zmysł gracza musiał być wyostrzony niczym miecz samuraja, ale to, czego fani gry doświadczyli przenosząc się francuskiego miasteczka Compienge przechodziło wszelkie wyobrażenia.
Idź i wysadź sztab wroga mówili. Idź i zabij niemieckiego generała mówili. O tym, że będzie łatwo nic wszak nie wspomnieli – z pełną premedytacją. Etap ten był sporą ekwilibrystyką zarówno manualną, jak i umysłową.
Guitar Hero 3 – Through the Fire and Flames
Egzotyczna pozycja na liście, która swe prawdziwe oblicze ukazuje, kiedy ambitnie chcemy stawić jej czoła na wysokim poziomie trudności.
Piosenka grupy DragonForce wymaga od nas zręczności samego Slasha, Hendrixa czy Page’a. Bezbłędne zagranie „Through the Fire and Flames” można śmiało umieścić w szufladzie z pogłoskami o ciągle żywym Elvisie Presleyu – czyli między bujdami.
Ciekaw jestem, ile plastikowych gitar w furii zostało w rock’n’rollowym stylu uśmierconych w trakcie morderczej solówki… Na powyższym filmiku 100% uzyskuje bot, czyli nawet nie znalazł się jeszcze żaden Azjata, o dziwo, który sprostał by temu wyzwaniu.
Call of Duty 4: Modern Warfare – Epilog: Mile High Club
Gorszy od Medal of Honor nie chciał pozostać odwieczny rywal tamtej serii – równie słynny CoD. Czwarta część, a dokładniej wieńcząca ją misja, to istna katorga dla osób, które chciały ukończyć ją na poziomie Veteran.
Brak checkpointów i save’ów, limit czasowy i nieprzerwane zastępy antagonistów, chcących posłać nas na tamten świat – tak rysuje się obraz wnętrza samolotu pasażerskiego, w którym jesteśmy my i miliard terrorystów.
Żeby tego było mało, ostatni oponent musi zostać zastrzelony perfekcyjnym headshotem, bowiem zasłania się zakładnikiem. Niech rangę trudności podkreśli również fakt, że udane wykonanie misji na serwisie YouTube oglądnięto ponad 2 miliony razy. Kto miał szansę „zasmakować” goryczy tej walki, ten z pewnością zrozumie ten wybór.
BONUS NUMER 1
Devil May Cry, Dark Souls, Ninja Gaiden
Kolejną pozycję tworzą gry o zbliżonym charakterze, które jako całość i jako bonus znajdują się na liście. Ich wysoki poziom trudności sprawia, że ciężko wyselekcjonować poszczególny etap, który rażąco odbiegałby od pozostałych.
Wszyscy, którzy skosztowali przygód pół-człowieka, pół-demona Dantego wiedzą, na jakie zmagania wystawili graczy pracownicy Capcomu. Dynamiczna rozgrywka i urozmaicony system walki naprawdę bardzo wysoko ustawił poprzeczkę, którą ciężko jest sforsować. Podobnie sprawy imają się Dark Souls, gry hack’n slash, przenoszącej nas do hipnotyzującego świata fantasy, gdzie mamy żywić się duszami zamieszkujących tam osobników różnej maści. Nikt tanio skóry nam nie sprzeda, a tym bardziej duszy. Natomiast Ninja Gaiden, w której wcielamy się w postać znanego z serii Dead or Alive Ryu Hayabusę, jest przez wielu uważana za najbardziej wymagającą z gier w historii.
QWOP
Ta gra to dzieło belzebuba. Tylko w czeluściach piekielnych mógł powstać konspekt takiego „tworu”. Nie ma słów, by opisać ogrom zła uderzający od niej. W świecie QWOP szybko zdajesz sobie sprawę, że nie staniesz się wirtualnym Usainem Boltem. Nigdy.
Nic więcej nie napiszę, gdyż polemika jest zbędna. Zapraszam do przetestowania swych sił. A także opanowania!
http://www.foddy.net/Athletics.html?utm_source=The+List&utm_campaign=c3c42380e5-Digital+Ops+-+QWOP+%26+SC2&utm_medium=email
Abe’s Oddysee, Neverhood
Beztroski Mudokon o imieniu Abe rusza na ratunek swym pobratymcom, zniewolonym przez rasę Glukkonów. Jeśli chcemy uratować wykorzystywanych w kopalniach Mudokonów, musieliśmy nastawić się na długie godziny przed monitorem.
Neverhood… Przyznać się, kto ukończył tę przygodówkę? Nawet największe mózgi z MIT czy Harvardu pewnie miałby nie lada kłopot, by sprostać wszystkim zagadkom logicznym zawartym w tej grze. Chociaż w tym miejscu należy dodać, że tytuł ten był okraszony sporą dawką humoru, wszak radości z przejścia gry zaznało zapewne wąskie gremium osób.
BONUS NUMER 2
Retro
Czym byłoby takie zestawienie bez akapitu retro? Wracając dziś do takich tytułów jak Contra, wracają również wspomnienia o tym, jaki ciężki orzech do zgryzienia mieli użytkownicy pierwszych konsol i komputerów. Chociaż wiele wymienionych wyżej tytułów także jest leciwych, jednakże mam tu na myśli epokę przed pecetami. A czy ktoś jeszcze pamięta, jakim wyczynem było wylądowanie w grze Top Gun na NES-a?
Czasy przed powstaniem PSX-a oraz przed posiadaniem własnego „Pentiuma” naszpikowane były sporą dawką wymagających gier. Niezależnie, czy posiadaliśmy konsolę Nintendo czy Amigę. Papierkiem lakmusowym ów trudnych gier niech będzie Cannon Fodder 2, który przez graczy niemal jednomyślnie został uznany za zbyt trudny.